Berlin - zakupowe szaleństwo // Berlin - Shopping Spree
Jak wspomniałam we wcześniejszym poście, byłam przez jakiś tydzień w Berlinie i był to naprawdę fantastycznie spędzony czas.
Każdego dni poznawałyśmy miasto, a w zasadzie jakiś jego niewielki kawałeczek oraz wyszukiwałyśmy kolejny sklep z naszej zakupowej listy - od razu muszę się przyznać, że nie wszędzie dotarłyśmy, ale za to w niektórych miejscach byłyśmy po kilka razy; trafiałyśmy też w całkowicie niezaplanowane rejony.
A byłyśmy tam w przepięknym czasie - miasto powoli przygotowywało się już do świąt, a poza tym obchodzono 25. rocznicę zburzenia muru berlińskiego (więcej na ten temat w następnym poście).
Już większość zakupów udało mi się obfocić, choć oczywiście nie wszystkie.
Tak więc przygotujcie się teraz na całkiem sporo zdjęć :)
I już zapowiadam, że następny wpis to będzie ciąg dalszy...
Na pierwszy ogień idzie wełenka i szydełka, na które polowałam z sukcesem.
Wełenka jest przepiękna.
Fotka kompletnie nie oddaje subtelności jej cieniowanych kolorów...
W założeniu ma być czapa dla mnie, ale jeszcze nie wiem jaka...
Może jakieś porady od Was...
Będę bardzo wdzięczna za wszelkie podpowiedzi :)
A teraz trochę mieszanek jedwabiu z wełną do filcowania...
Niestety, w tym wypadku barwy bardzo przekłamane...
Możecie mi wierzyć, że są przepiękne.
A takie próbki czystej wełenki do filcowania dostałam w prezencie i już wiem, że w przyszłości pewnie znowu pojadę do Berlina na zakupy...
I coś do moich haftów...
Było tego całkiem sporo i w zasadzie codziennie były jakieś nowe dostawy, naprawdę straszecznie ciężko było się na coś zdecydować.
Możecie mi wierzyć na słowo ;)
A jeszcze jeden drobny prezencik, który dostałam z okazji moich hafciarskich zakupów - śliczne jedwabie Madeiry...
Na koniec dzisiejszych zdjęć zakupowych różne drobiazgi, których mnogość i ogromna rozmaitość nas totalnie oszołomiła i powaliła na kolana...
Guziki widziane w KaDeWe (zresztą nie tylko tam) były po prostu fantastyczne (mniej ich ceny) i już wiemy, że w przyszłości musimy sobie jakieś kupić (niestety, nie zrobiłyśmy zdjęć) - to nieodwołalne postanowienie...
Jak widzicie, są tu różne rzeczy - kapelusiki kupione przez mnie z myślą o moich myszkach, guziki z napisami - Hand Made i Made By Me (będę je wykorzystywać przy niektórych haftach) i takie wieszaczki przyssawki w wersji mini - rewelacja po prostu.
A tu już moja mysia w nowym kapeluszu.
Prawda, że cudo...
Nawet gdybym chciała, nie potrafię Wam wyliczyć chociaż części różności, które miałam przyjemność oglądać...
I tylko żal, że jednak nie na wszystko było nas stać, a przede wszystkim żal, że u nas nie ma takich fantastycznych sklepów (tu sobie wzdycham całkiem głośno).
A Berlin - w którym byłam już kilkukrotnie, ale raczej towarzysko - zaskoczył nas totalnie ilością sklepów, tzw. marketów i domów towarowych (od całkiem malutkich po ogromne). Po prostu wcześniej do głowy mi nie przyszła myśl, że może tego być aż tyle...
I od razu dodam, że nie były to banki, Carrefoury Expressy i Rossmanny, które królują na naszych ulicach (a przecież to też stolica).
Gdyby ktoś się wybierał do Berlina, zawsze chętnie służę informacją o sklepach i miejscach, które udało się nam już namierzyć i o takich, o których się dopiero dowiedziałyśmy (do wypróbowania za następną bytnością).
A teraz trochę bajecznej berlińskiej świąteczności, o której wspominałam na początku wpisu (to wszystko to wystawy i wnętrza sklepów).
Życzę miłego oglądania...
I miłe niedźwiadki berlińskie (występujące w wielkiej rozmaitości) na do widzenia dzisiaj :)
Urocze, nieprawdaż :)
Każdego dni poznawałyśmy miasto, a w zasadzie jakiś jego niewielki kawałeczek oraz wyszukiwałyśmy kolejny sklep z naszej zakupowej listy - od razu muszę się przyznać, że nie wszędzie dotarłyśmy, ale za to w niektórych miejscach byłyśmy po kilka razy; trafiałyśmy też w całkowicie niezaplanowane rejony.
A byłyśmy tam w przepięknym czasie - miasto powoli przygotowywało się już do świąt, a poza tym obchodzono 25. rocznicę zburzenia muru berlińskiego (więcej na ten temat w następnym poście).
Już większość zakupów udało mi się obfocić, choć oczywiście nie wszystkie.
Tak więc przygotujcie się teraz na całkiem sporo zdjęć :)
I już zapowiadam, że następny wpis to będzie ciąg dalszy...
Na pierwszy ogień idzie wełenka i szydełka, na które polowałam z sukcesem.
Wełenka jest przepiękna.
Fotka kompletnie nie oddaje subtelności jej cieniowanych kolorów...
W założeniu ma być czapa dla mnie, ale jeszcze nie wiem jaka...
Może jakieś porady od Was...
Będę bardzo wdzięczna za wszelkie podpowiedzi :)
A teraz trochę mieszanek jedwabiu z wełną do filcowania...
Niestety, w tym wypadku barwy bardzo przekłamane...
Możecie mi wierzyć, że są przepiękne.
A takie próbki czystej wełenki do filcowania dostałam w prezencie i już wiem, że w przyszłości pewnie znowu pojadę do Berlina na zakupy...
I coś do moich haftów...
Było tego całkiem sporo i w zasadzie codziennie były jakieś nowe dostawy, naprawdę straszecznie ciężko było się na coś zdecydować.
Możecie mi wierzyć na słowo ;)
A jeszcze jeden drobny prezencik, który dostałam z okazji moich hafciarskich zakupów - śliczne jedwabie Madeiry...
Na koniec dzisiejszych zdjęć zakupowych różne drobiazgi, których mnogość i ogromna rozmaitość nas totalnie oszołomiła i powaliła na kolana...
Guziki widziane w KaDeWe (zresztą nie tylko tam) były po prostu fantastyczne (mniej ich ceny) i już wiemy, że w przyszłości musimy sobie jakieś kupić (niestety, nie zrobiłyśmy zdjęć) - to nieodwołalne postanowienie...
Jak widzicie, są tu różne rzeczy - kapelusiki kupione przez mnie z myślą o moich myszkach, guziki z napisami - Hand Made i Made By Me (będę je wykorzystywać przy niektórych haftach) i takie wieszaczki przyssawki w wersji mini - rewelacja po prostu.
A tu już moja mysia w nowym kapeluszu.
Prawda, że cudo...
Nawet gdybym chciała, nie potrafię Wam wyliczyć chociaż części różności, które miałam przyjemność oglądać...
I tylko żal, że jednak nie na wszystko było nas stać, a przede wszystkim żal, że u nas nie ma takich fantastycznych sklepów (tu sobie wzdycham całkiem głośno).
A Berlin - w którym byłam już kilkukrotnie, ale raczej towarzysko - zaskoczył nas totalnie ilością sklepów, tzw. marketów i domów towarowych (od całkiem malutkich po ogromne). Po prostu wcześniej do głowy mi nie przyszła myśl, że może tego być aż tyle...
I od razu dodam, że nie były to banki, Carrefoury Expressy i Rossmanny, które królują na naszych ulicach (a przecież to też stolica).
Gdyby ktoś się wybierał do Berlina, zawsze chętnie służę informacją o sklepach i miejscach, które udało się nam już namierzyć i o takich, o których się dopiero dowiedziałyśmy (do wypróbowania za następną bytnością).
A teraz trochę bajecznej berlińskiej świąteczności, o której wspominałam na początku wpisu (to wszystko to wystawy i wnętrza sklepów).
Życzę miłego oglądania...
Urocze, nieprawdaż :)
I już tradycyjnie chciałam Was wszystkich pozdrowić serdecznie!!!
Witam ciepło moich nowych Gości Obserwatorów :)
Dziękuję za Wasze odwiedziny i przemiłe komentarze...
Wspaniała i owocna wyprawa. Nie spotkałam wełny z jedwabiem (w naszych sklepach). Czy są to gotowe mieszanki do filcowania. Mysia zadowolona, bo teraz to już prawdziwa dama.
OdpowiedzUsuńOj tak, wyprawa naprawdę świetna. Musze w przyszłości powtórzyć... Co do wełny z jedwabiem, to też pierwszy raz widziałam. Ale kolory takie cudne, że się nie mogłam opanować. Będę próbować, ale raczej do dekoracji, bo mimo wszystko mam małe ilości. jak coś zrobię, będę się chwalić...
UsuńPozdrawiam ciepło :-)
Świetna wyprawa:) i łupy też super:)
OdpowiedzUsuńCałkowicie masz rację. Pod każdym względem udana, nawet pogoda dopisała. I z wszystkich zakupów jestem bardzo zadowolona... Dziękuję pięknie za wizytę...
UsuńPozdrawiam serdecznie :-)
Zakupy naprawdę udane. Szkoda, że nie znam się na włoczkach i filcowaniu. Oczarowała mnie myszka i wystawy. Pozdrawiam serdecznie:)
OdpowiedzUsuńDziękuję za oczarowanie myszką :) A wystawy i wnętrza rzeczywiście bardzo piękne... Jeszcze trochę pokażę w następnym wpisie i na moim drugim blogu...
UsuńPozdrawiam ciepło :-)
Bardzo ładne zdjęcia. A takie zakupy włóczkowe uwielbiam :)))
OdpowiedzUsuńMiło mi, ze zdjęcia się podobają :) Ja też uwielbiam takie zakupy...
UsuńPozdrawiam serdecznie :-)
Widzę, że tu same cuda i dziwy ;) Chyba żadne zakupy nie są tak ciekawe, jak zakupy rękodzielniczki, bo przy oglądaniu ich już pracuje wyobraźnia, co też z tego stworzysz ;) A co dopiero musiała pracować Twoja przy robieniu ich
OdpowiedzUsuńCo do zakupów, to masz rację :) Zarówno lubię sama je robić (choć problemy z wyborem), jak i oglądać u innych... Duża frajda...
UsuńPozdrawiam serdecznie :-)
Jakie.slicznosci te zakupowe i wystawowe,
OdpowiedzUsuńFajnie ze mialas owocna wyprawe,
Oj, tak zakupy bardzo udane i zwiedzanie i oglądanie też :) Muszę kiedyś powtórzyć...
UsuńPozdrawiam serdecznie :-)
no poszalałaś Kochana,teraz czekam na wykorzystanie tych wszystkich wspaniałości
OdpowiedzUsuńOj tak, zaszalałam sobie nieźle i jestem bardzo zadowolona. Mam nadzieję, że od świąt już coś wykorzystam (przynajmniej takie mam plany)...
UsuńPozdrawiam serdecznie :-)
Widzę, że to był baaardzo udany wypad:) Fajnie się tę relację oglądało. Czekam na ciąg dalszy:)
OdpowiedzUsuńBaaardzo udany :) W przyszłości mamy zamiar powtórzyć, żeby znowu było fajnie. A jakieś dalsze zdjątka będą, tylko trochę później i na drugim blogu...
UsuńPozdrawiam ciepło :-)
Fantastyczna podróż! Zazdroszczę :D Jako fance Tolkiena polecam Ci interaktywną mapę Śródziemna którą można zwiedzić w przeglądarce internetowej: http://middle-earth.thehobbit.com/
OdpowiedzUsuńOj tak, podróż była super. I wielkie dzięki za link - bardzo fajne to jest.
UsuńMoże się jakoś ujawnisz, bo wnioskuję, że też lubisz Tolkiena...
Zapraszam częściej do siebie :)
Pozdrawiam serdecznie :-)
Oj tak, ja nieraz ubolewam nad tym, że nasze sklepy są tak ubogie w różne cudeńka do rękodzieła ...
OdpowiedzUsuńTo teraz nie pozostaje nam nic innego jak czekać na Twoje prace :).
Myszka wygląda super :).
Ozdoby świąteczne zapierają dech :).
No cóż, rzeczywiście nie mamy za wiele stacjonarnych sklepów z różnościami do handmade... A ja tak lubię oglądać i dotykać... Ale może z czasem coś się zmieni, na to liczę...
UsuńPrace postaram sukcesywnie pokazywać...
Dziękuję i pozdrawiam serdecznie :-)
ocho cho kochana Małgosiu w Berlinie bywam bardzo często ale przejazdem dlatego po babsku ci zazdroszczę tych zakupków - ale najbardziej to zazdraszczam ci tej myszki i kapelusika - noż niesamowicie piękności - buziaki ślę Marii
OdpowiedzUsuńJa byłam tylko kilka razy, ale tym razem wybrałam się na ciut poważniejsze zakupy i jestem zachwycona. A te kapelusiki były w kilku rozmiarach, ja wybrałam najmniejszy i akurat rozmiar dla myszów...
UsuńDziękuję i pozdrawiam ciepło :-)